piątek, 23 września 2016

Dziesiąty



" Czasem nie sposób postąpić właściwie [...] Niekiedy trzeba wybrać mniejsze zło"

***

- Już jestem ! - krzyczę , przekraczając próg domu.
Rozpinam zamek płaszcza i zsuwam go z ramion, zawieszając na wieszaku, przymocowanym do ściany korytarza. Przysiadam na niewielkim stopniu i zsuwam z nóg buty.
- Jesteś - na korytarz wchodzi uśmiechnięty od ucha do ucha Markus - Już myślałem, że będę musiał iść cię szukać - wpycha do ust kolejną garść popcornu. 
Kręcę głową z uśmiechem, wchodząc do kuchni.
- Jakiś mecz dzisiaj? - pytam, zatrzaskując drzwiczki lodówki
- Jakbyś zgadła - opiera się ramieniem o framugę drzwi
Kręcę głową, nalewając sobie do szklanki wody mineralnej.
- Zaprosiłeś kogoś? Pewnie będę musiała siedzieć u siebie lub pójść do Astrid, prawda? - pytam rozbawiona
- Nie zaprosiłem nikogo, kogo byś nie znała - wzrusza ramionami, na co marszczę brwi
- To znaczy? - opieram się plecami o blat
- Iza, Iza , Iza - kręci głową i wchodzi do salonu - To chyba pytanie retoryczne - dodaje, opadając na kanapę
Chcę się odezwać, ale wtedy słyszę dzwonek do drzwi.
- Otworzysz? - pyta, odsuwając głowę do tyłu
- A mam wyjście?- wzdycham, przechodząc przez korytarz
- Kocham cię - krzyczy, na co przewracam oczami
Uśmiecham się i przekręcam zamek, naciskając na klamkę.
- Cześć - słyszę znajomy głos, na co zagryzam dolną wargę - Mogę wejść?
Odsuwam się na bok, niemal uderzając o ścianę.
- Markus jest w salonie - rzucam mimochodem
- Najpierw chciałbym porozmawiać z tobą
Przełykam z trudem ślinę , dociskając mocniej drzwi i zamykając zamek.
- A mamy o czym rozmawiać? - pytam, nawet na niego nie spoglądając
Wymijam skoczka i kieruje się po schodach do swojego pokoju. Otwieram drzwi i od razu opadam na zaścielane łóżko, zakrywając swoją głowę poduszką. Mam dość wracania do tamtych wydarzeń. Wolałabym zapomnieć, wymazać ten moment ze swojej pamięci i serca.
Wzdycham ciężko, zaciskając mocno powieki. Leżę przez dłuższą chwilę nawet się nie ruszając. Wtulam swój policzek w miękki materiał poduszki, podnosząc powieki. Lekceważę pukanie do drzwi.
- Iza proszę, porozmawiajmy - zaczyna cicho
Zagryzam policzki od środka, wpatrując się w zasłonięte niedbale okno.
- Nie mamy o czym rozmawiać - odpowiadam oschle
- Uważam inaczej - mówi, zatrzymując się przed mną - Mamy kilka spraw, które powinniśmy wyjaśnić.
- Jakie sprawy? - podnoszę głos, wspierając się na łokciu - Nie mamy żadnych spraw. Potraktowałeś mnie, jak naiwną nastolatkę ... głupia byłam, że pozwoliłam wtedy dość tym sprawą tak daleko.
- Żałujesz? - pyta
Spoglądam na niego z niedowierzaniem, ale dobrze znam odpowiedź.
- Może i nie ...- zaczynam niepewnie - Ale to nie powinno się wydarzyć.
Brunet niepewnie siada na skraju łóżka, przecierając dłonią twarz.
- Przepraszam - wzdycha - Nie chciałem ciebie tak potraktować, ale to było od mnie silniejsze. Wolałem, żebyś mnie znienawidziła ... wtedy chyba wszystko byłoby prostsze
Uśmiecham się krzywo, odwracając wzrok w bok.
- Mimo wszystko nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie w pewnym sensie bardzo ważna i mimo wszystko chcę przy tobie być - wyznaje
Spoglądam na niego zamglonym wzrokiem.
- Pozwól mi być chociaż twoim przyjacielem - szepcze
- Przyjacielem? - pytam słabo, spoglądając na niego uważnie - Myślisz, że po tym wszystkim co między nami zaszło dam radę traktować cię jak przyjaciela
- Iza...- podnosi się z miejsca - Tylko mnie nie odrzucaj - szepcze
Spoglądam na niego zaskoczona, ale w głębi serca mimo, że ta myśl mnie rani to chcę żeby nadal był obecny w moim życiu.
- Dobrze - mówię cicho - Będzie mi trudno, ale też nie chcę żebyś znikał z mojego życia - dodaję niepewnie
Brunet uśmiecha się i podchodzi do mnie. Zagryzam wargi, czując jak gładzi ciepłą dłonią mój policzek.
- Zaopiekuję się tobą - wspiera swój podbródek na czubku mojej głowy - Nigdy cię nie zostawię - obejmuje mnie ramionami
Wtulam się ufnie w jego ciało, zaciskając dłonie na jego barkach.
- Ja ciebie też - mówię cicho - Zawsze będę przy tobie, nawet wtedy kiedy wyjadę


*

Zagryzam wargi, wpatrując się w okno jednego z domów. Dobrze wiem co sobie oboje obiecywaliśmy. Przyjaźń, wsparcie, szczerość ... to wszystko tak dalekie od uczuć, które czułam. Chciałam wejść. Zapukać i po prostu zatopić się w jego silnych ramionach, poczuć się znów bezpiecznie. 
Spuszczam głowę, czując łzy spływające po policzkach. Przez oświetlone światło, a nie zasłonięte zasłony idealnie widzę to, co dzieje się w środku. Para całująca się. Nie trzeba być jasnowidzem , żeby wiedzieć, że  między tą dwójką do czegoś dojdzie.
Odwracam się na pięcie i biegnę przed siebie. Obiecałam sobie, że zapomnę. Że nie będzie dla mnie znaczył więcej niż przyjaciel, ale tak naprawdę : Kogo ja chciałam oszukać?
Zdyszana wpadam do domu cioci. Lekceważę słowa kierowane w moją stronę i po prostu zatrzaskuje drzwi swojego pokoju. Opadam na łóżko, starając się zapanować nad przyspieszonym oddechem.
Niepewnie podnoszę głowę kiedy słyszę dźwięk swojego telefonu. 
- Halo? - mówię słabo, naciskając zieloną słuchawkę 
- Iza ? - słyszę jego zachrypnięty głos - Co u ciebie ? - pyta
Zagryzam wargi , podchodząc do okna. Opieram swoje czoło o chłodną szybę , spoglądając na jeden z domów. 
- Dobrze. Wróciłam z biegania - odpowiadam
- Biegałaś? Gdzie? Poszedłbym z tobą. 
- Miałeś chyba lepsze zajęcia - krzywię się, karcąc samą siebie w myślach, kiedy czuję nieprzyjemne ukłucie w środku.
- Nie rozumiem? 
- Nie musisz - wzdycham, opadając z powrotem na łóżko - A ty co robisz? 
- Masz ochotę na spacer? - odpowiada pytaniem, na co marszczę brwi 
- Niezbyt - mówię szczerze - Niedawno wróciłam, a jestem zmęczona - przeczesuje wilgne od potu włosy, rozluźniając kucyk 
- Szkoda...
- Zresztą muszę zacząć się pakować, jutro wieczorem mam samolot - zagryzam wargi, oczekując reakcji z drugiej strony
- Już jutro? - pyta cicho 
- Tak, w końcu wrócę do kraju - uśmiecham się mimowolnie, bo mimo, że w Norwegii czuję się wspaniale to właśnie w Polsce jest mój dom
- Mam nadzieje, że nadal będziemy utrzymywać kontakt
- Oczywiście...- uśmiecham się - Przecież obiecałam być przy tobie zawsze, pamiętasz?- pytam niepewnie znów, spoglądając przez okno i mimowolnie widzę w jednym z okien jego sylwetkę.
- Pamiętam - szepcze



Od autorki : No to jest już 10 ! Jak ten czas mija. Dodaję ją dzisiaj i muszę przyznać, że naprawdę jestem z niej zadowolona. Jeszcze góra dwa , trzy, a może cztery rozdziały + plus epilog jeśli wena i nauka w szkole dopisze. Mam nadzieje, że nadal ktoś tutaj jest i czyta moje wypociny. W każdym razie... dziękuję bardzo za obecność. Zaległości postaram się nadrobić jutro, bo dziś jest już troszeczkę późno. Czekam na wasze opinie i do następnego ;*

niedziela, 4 września 2016

Dziewiąty


Ludzie boją się wchodzić w głębsze relacje , bo każde rozstanie generuje głębsze blizny. Bezpieczniejsze jest poruszanie się po powierzchni. Głębiej boli bardziej.

***


Poprawiam się na łóżku, krzywiąc kiedy nie czuję chłodnej powierzchni pościeli na swojej skórze. Leniwie poruszam powiekami, starając się je podnieść, ale ich ciężar zadaje się mnie przezwyciężyć.
Wzdycham ciężko, rezygnując z dalszej walki. Przygryzam spierzchnięcie od ciepłego oddechu wargi, poruszając się niespokojnie. Zachłannie przełykam ślinę, starając się pozbyć nieprzyjemnej suchości, ale to nic nie daje.
- Śpisz? - słyszę cichy głos
Moje powieki, jakby nagle straciły swój ciężar. Podnoszą się, a ból mija. 
- Nie - mruczę słabo, przecierając oczy - Gdzie ja jestem?
- U mnie w mieszkaniu - tłumaczy, stawiając na nocnej szafce szklankę wody i opakowanie leków przeciwbólowych 
- Dziękuję - odpowiada - Dlaczego tutaj, a nie w domu cioci? 
Brunet marszczy brwi i siada w fotelu.
- Sądziłem, że nie chcesz pokazywać się jej w takim stanie - wzrusza ramionami - Poza tym, było późno. 
Przygryzam dolną wargę, przytakując głową. Drżącą dłonią sięgam po szklankę, z której upijam spory łyk, a dopiero później sięgam po pastylkę. 
- Dziękuję i przepraszam.. - szepcze, układając się na poduszce i naciągając na siebie kołdrę - Za tą pomyłkę... nie wiem, jak to się stało.. ja..- dukam
- Spokojnie - śmieje się - Nic się nie stało. Mówiłem ci wczoraj, zwykła przysługa - wzrusza ramionami i podnosi się z miejsca - Jesteś głodna?
- Nie i tak dużo dla mnie zrobiłeś, powinnam już wracać - wzdycham , przeczesując ręką włosy
- Zostań - zaczyna, siadając na skraju łóżka i układając swoją dłoń na mojej
Zagryzam skórę policzków od środka, spoglądając na ten gest z niezrozumieniem.
- Kenneth... ja..
Brunet zbliża się niebezpiecznie szybko. Z trudem łapię oddech, żeby nie wyglądało to, jak chlust powietrza, przed panicznym wybuchnięciem płaczem. Podnoszę zamglony wzrok i wbijam go w jego oczach. Znów ta nieprzyjemna intensywność, która odbiera mi resztki zdrowego rozsądku. Potem już tylko przyjemny zapach jego perfum i ciepły oddech na wargach. To chyba nie powinno tak wyglądać. 
Przełykam z trudem ślinę, a jego wargi szybko przylegają do moich. Prostuje się , a moja dłoń mimochodem kieruje się w stronę jego włosów, wplatając w nie. Przyciągam go bliżej, odpowiadając na każdą pieszczotę. Po raz pierwszy to czuję. Przyjemne mrowienie w podbrzuszu i bijące z dziwną prędkością serce, które najchętniej wyskoczyłoby z piersi. Uśmiecham się kiedy przejeżdża wzdłuż moich warg czubkiem języka, prosząc o więcej. Nie waham się i od razu daje mu pełniejszy dostęp, nie myśląc o tym, co będzie, gdy oboje będziemy musieli wrócić do swoich rzeczywistości...


*

Opieram skroń o zimną szybę, spoglądając na tonącą w mroku ulicę. Staram się nie wracać do wydarzeń z poranka, ale moje myśli robią wszystko na przekór mnie. Wzdycham ciężko, pocierając dłońmi przed ramiona. Moja skóra mrowi w każdym miejscu. w którym jeszcze parę godzin temu spoczywały wargi skoczka. Przełykam ślinę, czując każde muśnięcie jego dłoni i ust. Przymykam oczy, chcąc znów poczuć się jak wtedy.
- Iza...- słyszę głos cioci, na co otwieram oczy i spoglądam w stronę drzwi
Uśmiecham się, zaskakując z parapetu.
- Stało się coś? - marszczę brwi, dostrzegając jej minę
- Nie - wyraz jej twarzy łagodnieje - Martwię się o ciebie, od rana nie wychodzisz z pokoju... stało się coś? - pyta cicho
Przygryzam dolną wargę, kręcąc przecząco głową, chociaż przed oczami od razu stają wydarzenia z dzisiejszego poranka.
- Wszystko dobrze
- Dziecko, przecież widzę - wzdycha, gładząc moje ramię - Ale dobrze, nie chcesz , nie mów... ale wiesz, że zawsze cię wysłucham - mówi, a ja przytakuję głową
Kobieta obejmuje mnie ramieniem i całuje w skroń.


*

- Co zrobiłaś? - krzyczy blondynka 
Przełykam z trudem ślinę i spoglądam na nią znad filiżanki. 
- To co słyszałaś - mówię cicho
- Nie wierzę - mówi spokojniej - Znaczy wierzę, ale wiesz, że on ma dziewczynę 
Spuszczam głowę, potakując głową.
- Nie cofnę czasu - pocieram nerwowo kark
- A chciałabyś ? - pyta
Zagryzam skórę policzków od środka, spoglądając na nią zaskoczona.
- Czyli nie - mruczy - Wpakowałaś się w niezłe bagno - wzdycha
- Wiem- mówię cicho, ukrywając twarz w dłoniach - Ale nie wiem co powinnam zrobić.
- Nie rób nic - wzrusza ramionami - Sama mówiłaś , że cię unika... więc po prostu rób to samo, a za parę tygodni wrócisz do Polski i zapomnisz.
- Nie wiem czy będę potrafiła...
Blondynka układa swoją dłoń na mojej, zmuszając, abym spojrzała prosto w jej oczy.
- Z chęcią zabiłabym tego dupka.., ale wiem , że nie wybaczyłabyś mi tego. Dla własnego dobra, zapomnij o nim.
Zagryzam mocno wargę, kręcąc głową.
- Nie potrafię, Astrid i proszę cię nie proś mnie już o to - łapię swoją kurtkę i torebkę, szybko kierując się w stronę wyjścia
Wiem, że to byłoby najlepsze z rozwiązań, ale coś we mnie nie chce zapominać. Chce dalej żyć głupią nadzieją, że coś się zmieni, a on być może będzie chciał być ze mną. 
Zatrzymuję się w miejscu i spoglądam na swoje odbicie, malujące się na szybie jednego ze sklepów. Uśmiecham się krzywo, nie wierząc, że mogę być, aż tak głupia...


Od autorki : Jest już i dziewiątka. Ten rozdział wiele namieszał, wiem...ale to wszystko przez dziwny przypływ weny, więc proszę zapomnijcie na razie, że to opowiadanie się skończy. Nie wiem czy to źle czy dobrze.  Dziękuję za każdy komentarz.  Z racji tego, że zaczął się wrzesień , a co za tym idzie nowy rok szkolny, rozdziały będą dodawane co tydzień lub co dwa w piątki, dzisiaj to wyjątek. Mam nadzieje, że mimo obowiązków , ktoś nadal będzie. Pozdrawiam gorąco i do następnego ;*


Obserwatorzy