sobota, 9 lipca 2016

Czwarty

Tego co przeznaczone , tego się przecie i tak nie uniknie.

***

- Iza , pośpiesz się ! 
Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze, potakując bezwładnie głową.
- Iza, za chwilę się spóźnimy !
Przewracam oczami, ciężko wzdychając.
- Iza..
- Już idę - odkrzykuję i zabieram torbę z łóżka.
Przewieszam ją przez ramię i wychodzę z pokoju, zbiegając po schodach prosto w ramiona szatyna.
- Jesteś - wzdycha.
- Jestem - uśmiecham się szeroko, wymijając go i szybko zakładam buty - No chodź, przecież się za raz spóźnimy - kręcę głową, wspierając się na klamce od drzwi wejściowych.
Mężczyzna wzdycha ciężko i zabiera nasze plecaki. Wspólnie opuszczamy dom wujostwa, trafiając na Astrid.
- Przepraszam za spóźnienie - uśmiecha się blado, witając ze mną buziakiem w policzek.
- Nic się nie stało. Iza i tak jeszcze godzinę  pindrzyła się przed lusterkiem - prycha Markus, chowając nasze bagaże w bagażniku czarnego Audi.
Posyłam mu morderczy wzrok, kręcąc głową.
- Faceci - wzdycha blondynka.
Potakuję głową i wspólnie zajmujemy miejsca na tylnym siedzeniu.
- Macie wszystko? - pyta szatyn, siadając za kierownicą.
- Tak.
- Więc jedziemy - uśmiecha się do wstecznego lusterka i przekręca kluczy w stacyjce, zapinając pasy.


*

- Nie podoba mi się tu - jęczy blondynka, na co śmieje się cicho i otulam szczelniej kocem.
Astrid odkąd się tutaj pojawiliśmy narzeka na wszystko, ale ciesze się, że jest przy mnie. Markus prostuje się przy namiocie i spogląda na nią spod kilku, niesfornych kosmyków, opadających mu bezwładnie na czoło.
- Kotek nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie - puszczam mu buziaka w powietrzu, ale on tylko mówi coś pod nosem i wraca do swojego poprzedniego zajęcia.
- Nie wiem jakim cudem dałam ci się namówić na ten wyjazd - wzdycha, opadając na miejsce obok mnie, odganiając się machnięciami ręki od owadów.
Śmieje się cicho, wzruszając ramionami.
- Bo mnie uwielbiasz? Bo nie chciałaś żebym została tutaj sama?- unoszę brew.
Blondyn prycha, przeczesując włosy ręką.
- Z pewnością.
Kręcę głową i mocno ją obejmuję.
- Jakoś przetrwamy te dwa dni - szepczę jej do ucha
- Jeśli on nas nie zabije - wskazuje podbródkiem na szatyna, na co uśmiecham się - Tutaj nie zaprzeczysz, ma sporo okazji.
- Ale tego nie zrobi - kręcę głową.
- Skąd masz pewność?- unosi brew - Może nas utopić w jeziorze, zaprowadzić w sam środek lasu, zastrzelić. Zero świadków, zero śladów...
- Za dużo naoglądałaś się filmów - poklepuję ją po ramieniu i podnoszą się z miejsca.
- Ja bym na niego uważała.
Spoglądam na nią z niedowierzaniem.
- To jest Markus - z trudem powstrzymuje śmiech - Nie skrzywdzi nawet muchy.
- Ja bym mu tak bezgranicznie nie ufała. Iza, my jesteśmy z nim tu całkiem same ! - podnosi głos, ale szybko go ścisza, kiedy szatyn spogląda w naszą stronę.
Wzdycham spuszczając wzrok, ale kiedy słyszę dźwięk włączonego samochodu, przymykam powieki i podnoszę głowę do góry.
- Już nie jesteśmy same.


*

Opieram głowę o ramię szatyna, wpatrując się w rozpalone ognisko. Iskry odchodzące w każdą stronę, zależnie od powiewów wiatru. Uśmiecham się delikatnie, rysując wzory na wilgnym piasku, co jakiś czas sącząc łyk smakowego piwa z puszki. Nie jestem typem dziewczyny pijącej. Ograniczam się do minimum, ale to jednak nie pozbawia mnie dobrej zabawy. 
Podnoszę głowę z ramienia Markusa, starając się wdrążyć w rozmowę pomiędzy nim , a Kennethem. Zagryzam wargę, karcąc się w myślach, kiedy mój wzrok zbyt długo zatrzymuje się na brunecie, ale w jakimś sensie lubię na niego patrzeć. Przez te dni kiedy widywałam go często w domu, na mieście czy po prostu ulicy, powodowały dziwny spokój. Marszczę brwi,spuszczając wzrok, a wtedy natrafiam na śpiącą przyjaciółkę. Delikatnie podnoszę jej głowę i układam na poskładanym kocu, a sama odchodzę w stronę jeziora. Siadam na niewielkim pomoście i spuszczam nogi, z uśmiechem wpatrując się w lustro wody, w którym odbija się księżyc i gwiazdy. Sama nie wiem ile spędzam czasu na takim bezsensownym wpatrywaniu się przed siebie, ale z zamyślenia wybudza mnie skrzypnięcie desek kładki. Odruchowo odwracam się przez ramię, czując jak kamień spada mi z serca , gdy dostrzegam znajomą sylwetkę.
- Wystraszyłeś mnie - szepczę słabo, a wtedy moje serce wypełniają całkiem inne obawy.
Brunet uśmiecha się i układa na moich ramionach koc.
- Nie chciałem, wybacz.
Potakuję, a mężczyzna siada obok mnie.
- Powiesz mi co u ciebie słychać? - pyta cicho po dłuższej chwili.
Spoglądam na niego z niedowierzaniem, ale przecież powinnam się już przyzwyczaić do tego pytania, które zadawał przy każdej okazji. 
Uśmiecham się, spuszczając głowę i odwracając ją w stronę jeziora.
- Jak zawsze, to samo - wzruszam bezwładnie ramionami.
Między nami znów zapada cisza. Cisza, która znów mi nie przeszkadza...


Od autorki: Jest i czwóreczka. Powiem szczerze, że pisanie tego rozdziału nie było proste, ale mam nadzieje, że się udało i się wam spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek zaległości u was, ale dzisiaj je postaram się nadrobić. Mam nadzieje, że dobrze mijają wam wakacje, bo już za tydzień start LGP. 
Do następnego i pozdrawiam gorąco :*

7 komentarzy:

  1. Cześć! :)
    Jak zawsze rozdział napisany świetnie, więc nic bardziej oryginalnego nie wymyślę. xD
    Troszkę śmiać mi się chciało z obaw dziewczyny... xD No, ale wiele rzeczy w tym świecie może się wydarzyć, więc dobrze, że jest czujna. :P
    A ta końcówka? Rozmarzyłam się. ^^ Nie ma chyba nic piękniejszego od tej nikomu nie przeszkadzającej ciszy... To swego rodzaj magia. ♥
    Jestem mega ciekawa czym zaskoczysz nas w kolejnym. ^^ Czekam na niego z niecierpliwością! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za obawy! Naprawdę nadmiar filmów i to nie byle jakich, a chyba jakiś horrorów, albo dziwnych sensacji. Bo ja bym nie podejrzewała go o jakiekolwiek krzywdy XD

    Pięknie jest, gdy milczenie nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  3. w sumie z Markusem w dziczy? To wygrało wszystko :D Ale najbardziej urzekła mnie ostatnia scena, a właściwie zdanie. Bo miłość to nie tylko rozmowy, kłótnie i pocałunki. To właśnie przyjemna cisza :)

    ret.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć :D
    Jak większość uważam, że ostatnia scena jest magiczna *.* To prawda. Nie ma nic przyjemniejszego niż niekrępująca cisza pomiędzy dwójką ludzi. Zwłaszcza, że oboje mają się ku sobie. A to z kolei sprawia, że wszystko staje się skomplikowane...
    Ciekawi mnie dalszy ciąg przygody na łonie natury :P I jakieś inne chore wizje Astrid :P
    Czekam niecierpliwie na następny :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem! ;)
    Czyli nie tylko ja uważam, że ta ostatnia scena ma w sobie coś magicznego? ;D Zdecydowanie podoba mi się to, ba! Nawet powiem Ci, że jest to cudowne wiedzieć, że siedząc obok siebie i milcząc - ta cisza nas nie krępuje. A tak właśnie mają nasi bohaterowie. ;D Tym bardziej, że z każdą chwilą widać iż mają się ku sobie. ;)
    I zdecydowanie jestem bardzo ciekawa jak potoczy się ich dalsza przygoda pod namiotami, bo być może coś z tego wyniknie? ;>
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ;)

    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem, jestem!
    Kochana, nie wiem, czy to już mówiłam, ale naprawdę, jestem pod ogromnym ważeniem tego, jak piszesz, wszystko tak cudnie się czyta *.*
    Kurczę, widzę, że nie tylko ja jestem totalnie zauroczona tą ostatnią sceną :D Ale trzeba oddać, że miała w sobie coś takiego... uroczego i magicznego.
    Jestem niesamowicie ciekawa, jak to potoczy się między nimi dalej, bo to na pewno nie koniec :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Iza to taka tajemnicza dziewczyna, że pewnie zaintrygowała Kennetha i nie mogę się doczekać ich kolejnych spotkań ☺Zapraszam do siebie ☺

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy