środa, 5 października 2016

Jedenasty


Dałabym ci wszystko,  co mam. A gdybyś potrzebował więcej, zdobyłabym to i dała ci

***


- Będę za tobą tęsknić , mała - słyszę za swoimi plecami
Uśmiecham się blado, dopinając zamek walizki.
- Ja za tobą też - podchodzę do szatyna i mocno wtulam się w jego ciało 
Ocieram policzek o bawełniany materiał jego koszulki, czując gromadzące się w kącikach oczu łzy.
- Teraz kolej żebyś ty odwiedził mnie - podnoszę głowę nieznacznie i spoglądam w jego oczy
- Na pewno to zrobię - ściera kciukiem mój policzek - A teraz chyba musimy jechać - dodaje
Przytakuję głową i ocieram policzki, wychodząc z pomieszczenia. Spoglądam przez swoje ramię, uśmiechając się nikle, kiedy dostrzegam Markusa , idącego za mną z moim bagażem.
- Bardzo dziękuję za gościnę - zwracam się w stronę kobiety, która mocno mnie do siebie przytula
- Nie ma za co kochanie - całuje mnie w policzek - Mam nadzieje, że szybko się to powtórzy
- Z pewnością - przytakuję
Żegnam się z wszystkimi domownikami i ruszam z szatynem na lotnisko. Po godzinie siedzę już w samolocie, spoglądając przez nie wielkie okienko. Zagryzam wargi, przyłapując się na myślach o skoczku. Przymykam oczy i mimowolnie widzę na ich wewnętrznej części jego uśmiechniętą twarz, która znika wraz z podniesieniem się powiek...


Parę miesięcy później


Z niedowierzaniem wsłuchuję się w informację, którą słyszę w radiu. Z trudem udaje mi się utrzymać szklankę z herbatą w dłoni, a oczy same zachodzą łzami. Przełykam z trudem ślinę, kręcąc przecząco głową i powtarzając sobie w myślach, że to niemożliwe.
Uśmiecham się blado, kierując w stronę salonu. Odkładam kubek na szklany stolik, przeglądając internet, aż w końcu na jednym z portali trafiam na podobną informację.
Kamienieję w bezruchu, obserwując fotografię chłopaka na szklanym ekranie, czytając po raz kolejny o tym, co wydarzyło się parę lat wcześniej. Zagryzam wargę , odwracając wzrok. Bardzo dobrze pamiętam, jak mi o tym opowiadał. Ile bólu zawierał jego głos kiedy wspominał każdy dzień z tamtego czasu.
Kręcę głową, chcąc się pozbyć tych wszystkich myśli. Podnoszę się z miejsca, podchodząc do drewnianej komody, z której zabieram swój telefon. Pośpiesznie odszukuję w spisie połączeń pożądany numer, chwilę później wsłuchując się w dźwięk sygnałów jeden, drugi, trzeci...
- Halo?
Przełykam z trudem ślinę, opierając się ramieniem o ścianę przy kominku.
- Markus - wzdycham cicho, zagryzając wargi i opadając na wygniecione miejsce w fotelu - To prawda? - mój głos się łamię.
Przez dłuższą chwilę panuje cisza, której nienawidzę coraz mocniej.
- Tak - odpowiada nagle, tak.
Wciągam powietrze, czując spływające po policzku łzy. Mimo tego co wydarzyło się kilka miesięcy wcześniej, obiecałam sobie, że gdy tylko będzie w potrzebie, nigdy go nie zostawię, że nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobił i kim stał się przez kilka dni, które spędziłam w Norwegii.
- Przylecę jak najszybciej się da - odpowiadam, kierując się w stronę sypialni.
Od razu podchodzę do wielkiej szafy, z której wyciągam podróżną walizkę i rzucam ją na łóżko, po omacku kierując w jej stronę pojedyncze części swojej garderoby.
- Iza , ja nie wiem czy to jest dobry pomysł - wzdycha - On nie chce się z nikim widzieć, nawet...
- Nie kończ - zagryzam skórę policzków - Obiecałam, że nigdy go nie zostawię. Mam zamiar dotrzymać słowa.


*

Mrużę oczy, starając się odszukać w tłumie turystów sylwetki przyjaciela. Uśmiecham się blado na jego widok, pośpiesznie podchodząc w jego stronę. Szatyn odwraca się w połowie mojego kroku, odwzajemniając gest i przenosząc okulary na czubek głowy. Nie czeka na to, aż znajdę się przy nim i pośpiesznie skraca dzielący nas dystans, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Układam dłonie na jego barkach, zamykając oczy.
- Miło cię widzieć, mała - odsuwa się z szerokim uśmiechem.
Marszczę brwi, a wtedy daje mi pstryczek w nos, a co spoglądam na niego przez przymrużone powieki.
- Ile razy Markus? - wzdycham , przeczesując włosy - Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie mówił do mnie, mała?
- Już dobrze - odpowiada poważnie - Nie będę, jedziemy? - pyta, na co przytakuję głową.
Szatyn zabiera moją walizkę i wspólnie kierujemy się w stronę wyjścia z lotniska.



*

Przez dłuższą chwilę wpatruje się w znajomy budynek przez szybę samochodu szatyna. Nie potrafię nawet na moment spokojnie złapać oddechu, nie mówiąc już o wykonaniu gestu ręką, która od dobrej chwili spoczywa na klamce.
Wzdycham ciężko, spuszczając głowę i wbijając mętne spojrzenie w czubku swoich butów. W duchu dziękuję, że Markus się nie odzywa i po raz kolejny nie odciąga mnie od tego pomysłu. Powinnam być tutaj już dawno temu. Powinnam go wspiera tak, jak on to robił kiedy tylko tego potrzebowałam.
- Idę - mówię i w końcu opuszczam czarne audi.
Poprawiam materiał swojego ubrania , zmierzając w stronę domku. Pukam kilka razy w wewnętrzną stronę drzwi, czekając aż ktoś mi otworzy.
Wzdycham zrezygnowana, odwracając się i rozkładając ramiona w stronę siedzącego w samochodzie szatyna. Ostatni raz spoglądam za swoje plecy , ruszając w kierunku samochodu, ale wtedy drzwi się otwierają.
- Iza?
Uśmiecham się blado, odwracając na pięcie i przytakując głową.
- Po co przyszłaś? - pyta, a ja z trudem przełykam ślinę, starając się złapać oddech.
- Obiecałam ci, pamiętasz? - pytam cicho - Obiecałam , że zawsze przy tobie będę, kiedy będziesz tego potrzebował, więc jestem.
Skoczek spogląda na mnie beznamiętnym spojrzeniem, ale po chwili odsuwa się na bok. Rzucam spojrzenie Markusowi, który uruchamia silnik i po chwili odjeżdża. Kiedy wracam wzrokiem na przedsionek, nie dostrzegam już w nich skoczka.
Wzdycham ciężko i zamykam za sobą drzwi. Niepewnie wchodzę w głąb korytarza, dostrzegając bruneta, siedzącego na kanapie.
- Po co przyjechałaś? - ponawia pytanie, chociaż nie do końca jestem pewna czy ono padło
- Odpowiedziałam ci już - siadam niepewnie w fotelu, wpatrując się w niego - Dlaczego się tak zachowujesz? - pytam, a jego wargi wyginają się w krzywym uśmiechu
- Jak?
- Izolujesz  się od wszystkich - wzdycham
- Może nie mam ochoty z nikim rozmawiać ani się spotykać? Nie mogę?
Przełykam z trudem ślinę, łapiąc oddech.
- Martwię się.
- Nie musisz - odpowiada od razu - Zwalniam cię ze wszystkich słów - dodaje, na co kamienieję
- Kenneth...
- Nie czuj się do niczego zobowiązana - przerywa i podnosi się z miejsca, kierując w stronę kuchni


Od autorki : Już 11 rozdział, a koniec niestety coraz bliżej. Zastanawiam się nad wyborem wersji epilogu, ale pewnie to wszystko wyjdzie w przysłowiowym "praniu". Postaram się nadrobić zaległości w komentowaniu. Pozdrawiam i do następnego ;*

6 komentarzy:

  1. Jak to tak? No jak?
    Aż zabrakło mi słów. Przecież to wszystko nie może tak się zakończyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem totalnie zauroczona twoim stylem. Mimo, że rozdział nie jest długi to po prostu mnie nim rozwaliłaś.
    Kurczę, mam nadzieję, że relacje pomiędzy naszą dwójką się ocieplą, bo przecież żadnemu z nich "nie leży" takie zachowanie.
    Uściski i dużo weny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kenny... Idioto, zdzieliłabym Cię po łbie, chocisz jest mi Ciebie tak bardzo szkoda...
    EH. Jaki koniec¿? Nie godzę się! PS. Jeśli już go planujesz, to niech oboje będą choć trochę szczęśliwi... Każdy na to zasluguje, co nie? 😉
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku. To się porobiło. Ale nie waż się nie dawać szczęśliwego zakończenia, bo choć smutne są piękne to ja dalej pamiętam jak uśmierciłaś miłość Krafta :)))) czekam i czytam w natłoku pracy, ściskam ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Rozdział jest świetny, naprawdę bardzo dobrze mi się go czytało, ale... kurczę, porobiło się. I to nieźle.
    Choinka, wszystko zaczynało wyglądać już chociaż w miarę dobrze, a tu nagle takie coś. Oboje się męczą w tej całej sytuacji, to widać. Ale Kenneth... rozczarował mnie. Ale z drugiej strony jest mi go tak bardzo szkoda. No cóż, pozostaje nadzieja, że jednak to się jakoś między nimi ułoży. Musi!
    Niedługo koniec mówisz... Smutno mi teraz podwójnie. Nie chcę, aby ta historia już się kończyła. Przywiązałam się do naszych bohaterów.
    Weny!
    Buziaki :**
    PS. Zapraszam do siebie w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Kochana! 😍
    Bardzo przepraszam, że jestem dopiero dziś. :( Szkoła, szkoła, szkoła... :x
    Co mogę powiedzieć?
    Rozdział jest wspaniały! Pochłonął mnie od początku do końca. ;)
    Rozdział mnie cieszy, bo jest mistrzowsko napisany, ale pod względem fabuły... No, jest mi przykro. :(
    Jak tak może być, że oni się tak duszą? Duszą się w tym wszystkim, w co się wplątali... To naprawdę boli. :(
    Kenny trochę mnie wkurzył...
    Ale też mega mi go żal. :x
    Ach, mam nadzieję, że się wszystko naprostuje...
    Koniec? Już? :o
    Smutno mi przez to... :(
    Kochana, czekam na następny. :) Ale nie na ostatni. ;(
    Buziam :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy